Starość

Idzie się ku niej

od pierwszego dnia

nie wiedząc, jaka będzie

ta konkretna, moja


jakby się szło

znajomą ścieżką

przez nieznany las


Po drodze czasami

coś się znajdzie, na przykład

chustę w kwiaty lub dopływy

rzek, zostawi się za to

parę drewniaków za kamieniem

i kromkę chleba

na wypadek gdyby

szedł tędy

ktoś głodny z sąsiedztwa

lub zupełnie obcy


Starość nie jest aż tak znowu

przykra, maluje usta

czerwoną pomadką, zakłada

szykowny płaszcz

na niedzielną mszę,

wyprawia urodziny

dla przyjaciół, koniecznie

z tortem i pieczonym 

mięsem


Lubi siąść pod orzechem,

popatrzeć na wiśnie

stojące w dwóch rzędach,


nie widzieć do końca

czy to białe to płatki

kwiatów, czy śniegu


Pod koniec nie umie już

wymienić imion

daty odchodzą, potem

pojęcie dat


ostatecznie zostaje to

co się kochało

i że się miało szczęście,

że mogło się kochać


ludzi, łąki, ziemię, paciorki

różańca, pranie, stół, widelec

równo ustawiony, 

żółtą miękkość świeżo wyklutą

z jajka, święconki, świty

i zachody słońca


wciąż od początku robiąc to,

co jest do zrobienia


wokół życia



Dla Evy



Komentarze

Popularne posty