Dziewczyna kończąca maraton

Tutaj trasa biegu

zatacza koło, z okiem jeziora

w środku, z motylami

w nazwie; dzień

jest w sam raz do biegania,

jesień ciepła jak lato,

które ociąga się z postawieniem stopy

na linii mety.


W Warszawie trasa 

dużo dłuższa, bardziej gęsta

od ludzi - przynajmniej na 

początku, kiedy jeszcze wszystko

można powiedzieć, co tylko

przyjdzie na myśl.


Stopniowo słowa

pozostają

w tyle lub odchodzą

na bok, zakładają 

płaszcz, otwierają

nad sobą parasole,

idą do biura, łapią

taksówkę, żeby zdążyć


na następny bieg.


W międzyczasie lecą 

do Aten odpocząć, ogrzać

ciało, utrwalić

  wiedzę

o starożytności.


Ci, którzy biegną

od razu do końca

są jak Sfinks, choć wydają się

jego przeciwieństwem


niosą zagadkę, jaką sami

stanowią dla siebie, po drodze

rozwiązują ją krok po kroku

w skupieniu, które 


graniczy z cudem, 

synchronizują oddech

z tempem

planet

biegnących po swoich orbitach

wedle praw

starych jak świat


Wracając do Sfinksa:

stoi nieruchomo

pośród wciąż przemieszczających się

ziarenek piasku


jedno z nich

ma na imię

Izabela



Dla Izabeli od Bolesława

24.09.2023 






Komentarze

Popularne posty